KWARTALNIK -WYDANIE SPECJALNE

  


    Czas świąt nadchodzi wielkimi krokami.Czekamy na niego co roku z nadzieją. Mamy swoje plany, marzenia, oczekiwania...Dzisiaj chcemy Wam pokazać go z różnych perspektyw. Przypomnieć, że w tym całym zgiełku najważniejsza jest Rodzina. Tylko w gronie najbliższych można przeżyć świąteczne dni w cieple i zrozumieniu. Zachęcamy Was do przeczytania naszych artykułów, które sięgają do tradycji lub przekornie chcą ,,postawić wszystko na głowie"! 
   Życzymy Wam także, aby nic nie przysłoniło magicznych chwil!!!
  



KTO PYTA NIE BŁĄDZI
- gościnnie Kaja Biśta z kl.6, która sięgnęła do historii swojej rodziny i zapytała babcię o czasy jej młodości.


                                              Wywiad z babcią



        Przeprowadziłam wywiad z moją Babcią, która uczęszczała do szkoły podstawowej w latach 1958-1965. Babcia opowiedziała mi bardzo dużo o szkole w tamtych czasach.
       Oto to, co Babcia uznała za najważniejsze.

Kaja: Babciu, skąd pochodzili Twoi rodzice?
Babcia: Moi rodzice pochodzili ze wsi. Mama z małej wioski Osinki, która znajdowała się koło Iłży, tata z Łętowni koło Jordanowa.
Kaja: Kiedy się poznali?
Babcia: Poznali się tuż po zakończeniu II Wojny Światowej w Ostrowcu. Mama pracowała u bogatych gospodarzy, a tata wracając z przymusowych robót 
w Niemczech zatrzymał się tam na pewien czas. Pobrali się w 1946r.
Kaja: I tam zamieszkali?
Babcia:  Tylko na pewien czas, gdyż tata znalazł pracę w Bytomiu w jednej
 z kopalni.
Kaja: Kiedy i gdzie się urodziłaś?
Babcia: Ja urodziłam się w 1951 roku w Bytomiu, gdzie mieszkałam trzy lata. 
W 1954r. przeprowadziliśmy się do Sierszy. Tam budowano nowe osiedle Gaj. Pierwsze wspomnienia, które zapamiętałam z tego okresu, to kilka bloków w środku lasu. Niedaleko płynęła mała rzeka. Woda w niej była tak czysta, że latem mieszkańcy wraz z całymi rodzinami wolny czas spędzali właśnie tam. Dla nas dzieci była to wielka frajda dla rodziców odpoczynek i chwila zapomnienia od dnia codziennego.
Kaja: Kiedy poszłaś do szkoły?
Babcia: Do szkoły poszłam w 1958r. To nie była szkoła marzeń. Był to drewniany barak częściowo przystosowany na potrzeby szkoły  i uczniów. Klasy były tylko trzy, duże z długimi ławkami ustawionymi w dwóch rzędach. 
W blatach ławek były wycięte dwa otwory, w których mieściły się kałamarze 
z atramentem. W takiej ławce siedziało czworo uczniów.
Kaja: Jak wspominasz lata spędzone w tej szkole?
Babcia: Wychowawczyni była osobą bardzo wymagającą  i surową. Dużą wagę przywiązywała do kaligrafii. Przez pierwsze miesiące pisaliśmy ołówkiem, potem przyszedł czas na pióro. Dla siedmiolatka było to nie lada wyzwanie. 
W zeszytach zaczęły pojawiać się kleksy i rozmazane litery. Nie każde dziecko pamiętało o tym, żeby do mokrych napisanych liter przyłożyć bibułę i je osuszyć. W czasie kiedy ja rozpoczynałam naukę nie było dodatkowych książek do poszczególnych przedmiotów.    W pierwszej klasie był to elementarz i książka do matematyki. Ciężar tornistra był więc niewielki. Lekcje wychowania fizycznego odbywały się na korytarzu lub na zewnątrz budynku.
Kaja:  A jak wyglądała okolica wokół szkoły?
Babcia:  Osiedle na którym znajdowała się szkoła, rozbudowywało się bardzo szybko. Budowano także nowa szkołę, a wszyscy z niecierpliwością czekali na jej otwarcie. Kiedy wreszcie nadszedł ten dzień wszyscy byli bardzo szczęśliwi. Naukę w IV klasie rozpoczęłam właśnie w niej. Wtedy wszystko się zmieniło. Wprowadzono obowiązkowo granatowe fartuszki z białymi kołnierzykami. Na rękawie fartuszka przyszyta musiała być tarcza z nazwą szkoły, do której się uczęszczało i wprowadzono konieczność zmiany obuwia. W nowej szkole była duża sala gimnastyczna, stołówka oraz boisko. Od klasy V uczyłam się języka rosyjskiego, który był obowiązkowy.
Kaja: Jak wyglądała wasza nauka?
Babcia: Nauka w tamtych czasach różniła się bardzo od obecnej. Większość rodziców nie była w stanie pomóc swoim dzieciom w lekcjach. Nikt nie zastanawiał się, dlaczego dziecko ma problemy  z nauką. Uczeń musiał umieć, jeżeli nie zostawał po lekcjach w tzw. kozie. Szkoła nie kierowała takiego ucznia do poradni specjalistycznej. W  tamtych czasach nie było komputerów, a telewizory mieli nieliczni. Informacji trzeba było szukać w książkach, bibliotece szkolnej, która była średnio wyposażona.
Kaja: Jacy byli nauczyciele w tamtych czasach?
Babcia: Nauczyciele wymagali całkowitego posłuszeństwa. Czasami stosowali kary cielesne, było to bicie drewnianym piórnikiem lub linijka po dłoniach, ciągnięcie za uszy. Na lekcjach musiała panować idealna cisza.
Kaja:  Czy pamiętasz jakieś ciekawe anegdoty ze szkoły?
Babcia: Opowiem Ci jedną, która najbardziej utkwiła w mojej pamięci.
Był to jeden z konkursów tanecznych. Mój partner do krakowiaka był dwa razy mniejszy ode mnie. W pewnym momencie stwierdziłam, że lepiej pójść w inną stronę, więc  wzięłam kolegę za kubrak i szarpnęłam w moją stronę. Potem musieliśmy się długo tłumaczyć ale na szczęście odbyło się bez większej kary (śmieje się babcia).
Kaja: Jakie rozrywki organizowała szkoła dla uczniów?
Babcia: Z  rozrywek, które szkoła organizowała był bal karnawałowy oraz wyjazd do Bukowna na Dzień Dziecka.
Kaja: To niewiele. A jak spędzałaś wolny czas?
Babcia: Po lekcjach spotykałam się z koleżankami. Latem grałyśmy w klasy, dwa ognie i chowanego. Często całą grupą chodziliśmy do lasu na poziomki 
i jagody. Zimą zaś braliśmy sanki lub jakieś worki i zjeżdżaliśmy z nasypu kolejowego. O łyżwach czy nartach można było tylko pomarzyć.
Kaja: Ile lat chodziłaś do podstawówki?
Babcia: Nauka w szkole podstawowej trwała wtedy 7 lat.
Kaja: W którym roku ja ukończyłaś?
Babcia: Ukończyłam ją w roku 1965 mając 14 lat. Tak też zakończył się pierwszy etap mojej edukacji.


                                                                               







ŚWIĄTECZNA OPOWIEŚĆ Z PRZYMRUŻENIEM OKA



 Święty Mikołaj i jego historia prawdziwa...


    Pewnego zimowego zimnego dnia, pewien facet o białej długiej brodzie pomyślał,że lepiej na świecie by było, gdyby pewien dobry i miły człowiek roznosił prezenty, aby stworzyć miłą świąteczną atmosferę …
Następnego dnia Mikołaj postanowił zrobić duże drewniane sanie, aby mógł rozwozić te prezenty . Do roboty zatrudnił parę tysięcy elfów i reniferów. Na początku wydawało mu się, że jest to bardzo łatwe zajęcie, ale później okazało się, że praca jest nużąca.
Następnego dnia Mikołaj poczuł , że „odwalił kawał dobrej” …
Po tygodniu ciężkich przemyśleń Mikołaj wymyślił miksturę, po której renifery mogły latać . Napoił zwierzęta i zaprzągł je do sań, a następnie wyruszył na swoją bardzo długą wyprawę .
     Od tamtej pory mamy swojego własnego Mikołaja, raczej Świętego Mikołaja, na którego czekamy co roku !!!


Tobiasz 




PRZEKORNIE O ŚWIĄTECZNEJ ATMOSFERZE...



Czy magia świąt naprawdę istnieje?


   Jak co roku spotykamy się przy stole wypełnionym po brzegi potrawami wigilijnymi. Prezenty, rodzina,słodycze… Czy święta w ogóle mają jakieś minusy?... Tak! Sprzątanie, odkurzanie …, ale to jeszcze nic w porównaniu do najgorszej z najgorszej czynności, którą jest GOTOWANIE!!! Wiem, że niektórzy mogą się ze mną nie zgodzić, ale czy wyobrażacie sobie gotować dla nawet i PARUNASTU osób! Oczywiście tam, gdzie Wigilia odbywa się w mniejszym gronie rodzinnym (np. czteroosobowym) praca jest mniejsza, ale to nie znaczy, że jest wygodniejsza i lepsza. To ciągłe smażenie ryb… na samą myśl o tym chce mi się uciekać, gdzie pieprz rośnie. Skoro już o rybach mowa, to smaczne pływające stworzonko trzeba jakoś zdobyć. Najłatwiej kupić. Tylko ... KOLEJKI- to słowo mówi samo za siebie.   Moim zdaniem NUDA powinna być synonimem do tego słowa.
   Jednak zapomnijcie o wszystkim, o czym napisałam!!! Dlatego, że choćbyśmy nie wiem jak się napracowali i tak wszystko wynagrodzi nam cudowna, rodzinna atmosfera. Pamiętajmy o tym!
    WESOŁYCH ŚWIĄT !

                                                                                                                      Kasia 




O TYM JAK MIMO WĄTPLIWOŚCI NAPISAŁEM LIST...


   List do św. Mikołaja


   Pewnego ponurego zimowego dnia mama powiedziała, abym napisał z młodszą siostrą list do szarobrodego staruszka - Mikołaja. List ten miał być wykonany do dzisiejszego wieczora, lecz nie wiedziałem, co w nim napisać… Myśleliśmy długo i w końcu zacząłem tak: Kochany Mikołaju...

I wszystko poszłoby gładko, gdyby nie wątpliwości, które mnie dopadły...
Zacząłem myśleć nad tym czy Mikołaj istnieje, siostra też zaczęła myśleć, lecz na inny temat, bo rozmyślała o czym ja myślę… Wpadłem na to, że jest to niemożliwe, żeby cały świat okrążać w jeden dzień, ale z drugiej strony, jeżeli rok temu dostałem prezenty, to czemu miałbym w tym roku nie dostać tego podarunku. Przecież byłem i jestem bardzo grzeczny!
   Z zapałem wróciłem zatem do pisania: „Chcę Cię prosić o szmal, kasę, pieniądze, hajs, forsę, zieleninę, mamonę oraz siano. Moja siostra prosi o..”
Napisałem zgodnie z poleceniem młodej jakiś dziwny rodzaj Barbie, i tak zakończyliśmy nasz list. Następnie kartkę, na której zapisałem prośby do szarobrodego, położyłem na stole i zadowolony ze swojego dzieła poszedłem spać. Sen jednak nie nadchodził, gdyż nagle pojawiły się wyrzuty sumienia...czy wypada bowiem napisać do Mikołaja taki list?
  Następnego dnia zobaczyłem, że epistoła zniknęła… Nigdy nie zapomnę tej chwili, gdy spytałem mamę, gdzie jest list, a ona odpowiedziała, że Mikołaj go zabrał. A ja rozwarłem oczy najszerzej jak mogłem i ze zdziwieniem zacząłem jeść śniadanie, czerwieniąc się ze wstydu, że moje grafomaństwo trafiło w tak zacne ręce...ojej!!! Dobrze, że wiemy o tym tylko ja i Święty...





Kuba





ŚWIĄTECZNA MODA...



1. Ubiór damski na Święta Bożego Narodzenia 2013r.

Na święta Bożego Narodzenia  przyda się damska bluzka koszula w wybranym kolorze, do której można założyć apaszkę. Jak wiemy, ubiór na święta jest ważny, więc warto ubraćsię elegancko . Przyda się również jakiś dodatek, którym może być pierścionek, a jeśli go nie masz, możesz go sam zrobić.

Potrzebne rzeczy:
- wata,
- malutkie gumeczki.



Sposób wykonania:

1.Skręć sznureczek waty tak, aby nie dało się roztargać.
2.Końcówki waty zwiąż ze sobą gumeczką.

No i proszę! Pierścionek z waty jest gotowy!


2. Ubiór męski na Święta Bożego Narodzenia 2013r.

Męski ubiór na święta Bożego Narodzenia jest bardzo prosty. Najlepiej zdać się na swój własny gust i nie kombinować, ale z pewnością warto wyglądać elegancko. Mężczyzno, załóż koniecznie koszulę (warto przemyśleć dodanie krawata) i ciemne spodnie!



,,Ubiór" choinki...

Jak zawsze na święta Bożego Narodzenia jest choinka w domu, dlatego warto ją pięknie ubrać, ale to też wymaga poświęcenia czasu. Oczywiście zawieś bombki, dodaj też pierniczki czy zasuszone pomarańcze. Jeśli nie masz łańcuchów możesz go sam wykonać.

Potrzebne rzeczy:
- papier kolorowy,


- nożyczki,
- klej.

Sposób wykonania:
1.Potnij papier kolorowy na paski
2. Jeden pasek sklej w kółeczko.
3. Przez zrobione kółeczko przewlecz drugi pasek i sklej tak jak wcześniej.

Możesz tak robić, aż Ci się nie znudzi, a i tak będzie piękny. 

3. ,,Ubiór" domu...
Aby dom ładnie wyglądał wystarczy zawiesić na nim kolorowe lampeczki.

Z niczym nie należy przesadzać, aby było elegancko i stylowo!

                                                                                               //Martyna )
:










Sto sposobów na wymiganie się od sprzątania czyli o tym, czego nie lubi większość dzieci!




Rozdział pierwszy - odkurzanie

1. Schowanie rury od odkurzacza w szafie. Wiele razy to wypróbowałem, ale nie polecam, bo kiedy szukamy zawsze się znajduje .
2. Potknięcie się na schodach. To się często sprawdza, ale przed tym radzę kilka razy próbować to na sucho, żeby noga nie bolała.
3. Schowanie rury od odkurzacza na strychu. Polecam, ale nie za często,bo inaczej rodzice ją w końcu znajdą.
4. Schowanie odkurzacza na podwórku. To bardzo dobre wyjście chyba, że pada deszcz lub śnieg.
5. Udawanie bólu głowy. Kiedy udajemy absolutnie nie oglądamy telewizji i nie gramy na komputerze, bo rodzice się zorientują, że kręcimy.
6. Udawanie bólu brzucha. Kiedy udajemy ból brzucha, radzę robić często skurcze z bólu. Raczej nie powinno się grać na komputerze, telewizję można oglądać .
7. Ukrycie rury od odkurzacza w łóżku. Dobre, lecz moim zdaniem banalne, wiele razy to zrobiłem, ale rodzice zawsze zaczynają szukanie od łóżka, kiedy rura znika.
8. Ukrywanie się w szafie. Dobre wyjście, ale radzę wziąć coś do jedzenia, picia i grania.
9. Ukrywanie się w łóżku. Nie polecam chyba, że ktoś jest mały.
10. Poddanie się i odkurzanie. To jest wyjście, bo i tak kiedyś będziemy musieli to zrobić.


Rozdział drugi - ścieranie kurzu

1. Ukrycie środka do ścierania kurzu np. Pronto. Z tym nie powinno być problemu, rzecz jest mała i można ją ukryć "wszędzie".
2. Powiedzenie mamie lub tacie, że coś wpadło do oka i bardzo boli . To dobre wyjście na maksymalnie godzinę.
3. Potknięcie się przy ścieraniu kurzu. Polecam na początek, żeby przećwiczyć upadek, aby wyglądało groźnie, ale tak naprawdę nic się nie stało.
4. Udawanie bólu brzucha. Nie róbcie tego za często.
5. Udawanie bólu głowy. Nie polecam, bo zero kompa i telewizora.
6. Starcie kurzu po części. Tak, że ścieracie kurzu tylko z przodu działa tylko na wyższych półkach.
7. Pójście do kolegi. Na dłuższą metę nieopłacalne, no bo ile można u kogoś siedzieć?
8. Ukrycie się gdzieś. Fajna sprawa, lecz rodzice mogą się martwić.
9. Wytarcie kurzu. To wyjście i tak nastąpi, bo w końcu będzie taka gruba warstwa kurzu, że sami z własnej woli zabierzecie się do ścierania kurzu.

Rozdział trzeci - mycie podłogi

1. Poproszenie brata lub siostrę. Jak nie ma ani brata, ani siostry, to jest problem.
2. Ukrycie mopa i mówienie, że zginął. Tylko raz wykorzystałem, ale polecam.
3. Ukrycie płynu do mycia podłogi. Z tym nie może być problemu, bo płyn można ukryć prawie wszędzie.
4. Powiedzenie, że jutro to zrobimy. Lecz na dłuższą metę to zbytnio się nie opłaca.
5. Robienie czegos innego... tylko czy to dobre wyjście...?
6.Wymienienie się z kimś innym z domu obowiązkiem.
7.Nie robienie tego. Najgorsze możliwe wyjście.
8.Poproszenie kogoś o pomoc. Dobre wyjście.
9.Zrobienie samemu. To się bardzo opłaca, bo zrobisz i będziesz miał z głowy.

Rozdział czwarty - sprzątanie

1. Włożyć rzeczy do łóżka. Ma to swoje minusy, bo jak ktoś wejdzie do pokoju będziesz musiał to układać.
2. Włożyć rzeczy do szafy. Z szafy rzeczy mogą zawsze wylecieć.
3. Powiedzieć rodzicom, że ci niedobrze, źle się czujesz. Dobre wyjście, ale nie zawsze wychodzi.
5. Powiedzieć rodzicom, że boli cię brzuch. Wiecie, co robić, a jak nie to do wcześniejszych porad wróćcie.
6. Nie bałaganić. Słabe wyjście, bo po miesiącu i tak będzie brudno.
7. Poprosić kogoś o pomoc. Wyjście dosyć dobre, lecz potem ty będziesz musiał mu pomóc.
8. Pójść do kolegi. Wyjście dobre, ale po powrocie i tak trzeba będzie zrobić swoje.
9. Obiecać, że zrobi się jutro. Na dłuższą metę nieopłacalne.
10. Zrobić to samemu. Moim zdaniem nie jest to takie złe.

Rozdział piąty - mycie okien

1. Poprosić rodzica o pomoc.
2. Oglądać pogodę i oznajmić rodzicom, że się nie opłaca myć, bo jutro będzie padać- polecam.
3. Poprosić rodzeństwo o pomoc. Nie polecam, bo potem będziesz musiał pomóc rodzeństwu.
4. Ukryć płyn do mycia okien. Dobre wyjście, płyn jest mały i można go wszędzie ukryć.
5. Wymienić się z kimś obowiązkiem. Mógłbym na coś takiego pójść.
6. Wybrać się po zakupy, zamiast mamy lub taty. Polecam, będziesz miał plus u rodziców i może dadzą kasę tobie, żebyś sobie coś kupił.
7.Ukryć się gdzieś w domu. Pamiętaj, żeby wziąć coś do jedzenia i picia oraz przenośną konsolę do grania.
8. Ukryć się na podwórku. Niedobre wyjście w zimie i kiedy pada deszcz.
9. Ukryć inne pomoce do mycia okien. Uważać, żeby cię na tym nie nakryli.
10. Umyć okno. W końcu i tak będzie trzeba to zrobić. 


PS Można pomarzyć, że szał sprzątania nas ominie,ale pamiętajcie, porządki świąteczne to też (niestety) część tradycji i nadszedł czas, aby się z tym zmierzyć...miłego sprzątania, życzy Michał.